czwartek, 19 stycznia 2012

Wiele piszą a mało czytają...

Hej!
Pisze po raz kolejny, bo chce Wam uświadomić jak wiele osób pisze blogi(np. ja) opowiadania.
Wiele osób ma duszę artysty tylko chce ukryć to przed światem. Jeżeli nie piszesz to może poczytaj... jest wiele ciekawych blogów np.wiele gwiazd ma blogi... może ujmę to inaczej wielu celebrytów np. Anna Mucha (polecam, pisze ciekawie, choć nie byłam do niej przekonana przez portale plotkarskie to na blogu można wiele się o niej dowiedzieć), Maja Sablewska (osobiście nie czytam), Maciej Musiał (często wchodzę, pisze bardzo ciekawie), Kasia Tusk wraz ze swoją koleżanką Basią (ciekawie, o modzie oraz gotowaniu, styl Kasi jest interesujący, a potrawy Basi wyglądają smakowicie) Jeżeli to Was nie przekona do czytania blogów nawet mojego ;) to polecam opowiadania... z chęcią pokaże Wam jedno z moich które napisałam nudząc się przez cały wieczór.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne oraz interpunkcję ale kiedy mam coś ważnego do napisania nie zwracam na to uwagi... ;D

OPOWIADANIE!

Pewnego jesiennego dnia moi rodzice postanowili wybrać się do teatru. Ja miałam zostać w domu z młodszą siostrą.
- Zosiu! Wychodzimy – powiedziała mama.
Kiedy drzwi się zamknęły wszystko zapowiadało się dobrze moja siostra Halinka poszła spać gadzinę po wyjściu rodziców. Zaczęło padać i mocno wiał wiatr. Postanowiłam zrobić sobie herbatę, więc udałam się do kuchni.  W radiu podali, że to będzie bardzo nieprzyjemna noc. Nagle… radio ucichło, usłyszałam jakiś pisk byłam przerażona, od razu pobiegłam do pokoju Halinki, lecz ona słodko spała. Chwile potem usłyszałam czyjeś kroki na dole. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Chwyciłam za telefon ale nie było zasięgu, kroki tajemniczej postaci były coraz głośniejsze. Cała roztrzęsiona wyjęłam z łóżeczka siostrzyczkę i schowałam się za zasłoną. Drzwi się otworzyły, na chwilę zamarłam i modliłam się aby Halinka się nie obudziła i nie zaczęła krzyczeć. Przez zasłonę widziałam cień nieproszonego gościa. Za moment cień zniknął, odłożyłam dziecko do łóżeczka. Postanowiłam stawić czoła problemowi, po ciuchu zeszłam na dół. W sypialni rodziców była  tajemnicza postać, okryta białą szatą. Na początku pomyślałam że to duch. Pobiegłam na górę zamknąć pokuj  w którym była Halinka. Kiedy schodziłam na dół duch zbliżał się do spiżarni wykorzystałam okazję i szybko wybiegłam na dwór. Leciały po mnie strugi deszczu, lecz ja i tak biegłam co sił w nogach do sąsiadki z prośbą o pomoc. Gdy dobiegłam nikt nie otworzył mi drzwi, kiedy straciłam jakiekolwiek nadzieje na pomoc , usłyszałam czyjś głos:
- Co się stało kochanie? – powiedziała stojąc w drzwiach pani Małgorzata.
- Pani Małgosiu!!! Pani Małgosiu!!! U nas w domu … u nas w domu – nie potrafiłam nic innego powiedzieć .
-  Co u was w domu?  Gdzie są twoi rodzice.
- Rodzice? A tak rodzice pojechali do  teatru.  U nas w domu… U nas w domu… u nas w domu jest duch!!!
- Co ty gadasz moje dziecko przecież duchy nie istnieją. Nieładnie tak oszukiwać starszą panią!
- Ale ja nie oszukuję, nie śmiałabym. W domu jest jakaś zjawa, która przeszukuje wszystkie nasze rzeczy.
- No dobrze, no dobrze niech ci będzie. Zaraz wezwę policję aby to sprawdziła. A rodzice pojechali z Halinką?
- O mój Boże! Zapomniałam, przecież mała została w domu.
- Zostawiłaś ją samą ?! przecież jej może się coś stać, nie pomyślałaś o tym ?
- Ale… ale…
- Biedne dziecko jak mogłaś!
- Ja zamknęłam Halinkę w pokoju! I Niech już pani na mnie nie krzyczy, tylko mi pomoże !!!
- Już idę. Stefanie dzwoń po policję, potem Ci wszystko wytłumaczę.
Chwilę potem już byłyśmy w domu. Pani Małgorzata złapała szal mamy.
-Ciiiiiiii………….- powiedziała szeptem starsza pani.
Duch stał w kuchni przy lodówce. Razem z Panią Małgosią podbiegłyśmy do zjawy i złapałyśmy ją w szal . Zjawa zaczęła krzyczeć :
- Puszczajcie! Puszczajcie mnie!
-Kim ty do jasnej Anielki jesteś?
- Ja jestem nikim…
- Jak to nikim? – zapytałam ze zdziwieniem.
- No właśnie? – dodała pani Małgorzata.
- Jestem nikim, po prostu nikim.
- Ale tak się nie da! - stwierdziłam .
- A jak nazwiesz człowieka który nie ma nic i nikogo.
-  Jesteś bezdomnym  - powiedziałam.
- Zosiu! Przestań! Trochę kultury! – powiedziała oburzona pani Małgosia 
- Nie krzycz na nią, przecież ma racje. Tak jestem bezdomnym. Nie mam nikogo ani przyjaciół ani rodziny.
- Opowie nam pan coś o sobie ?
- Dobrze. A więc (…) i tak właśnie wygląda moja historia.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Halo jest tam ktoś ? Proszę otworzyć policja.
Obie z panią Małgosią zapomniałyśmy o policji, lecz starsza pani postanowiła nie wydawać pana Zbigniewa, bo tak ma na imię nasz bezdomny, i zbyła funkcjonariuszy policji.
            Razem ustaliliśmy, że pomożemy panu Zbigniewowi, i nie powiemy nikomu o tym włamaniu , ponieważ zrobił to z głodu. Pani Małgorzata poprosiła swojego brata aby zatrudnił Pana Zbigniewa.      Z panią Małgorzatą zmieniłyśmy oblicze człowieka z bezdomnego na szanowanego pracownika piekarni. Od tej pory bardzo związałam się z tymi ludźmi, co tydzień w niedzielę spotykamy się na herbatę aby podzielić się wrażeniami z całego tygodnia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz